Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/76

Ta strona została przepisana.
 78
JAN III SOBIESKI.

nie możecie powstrzymać do jutra, to stańcie naprzeciw siebie na wolnem polu! Wiśniowiecki i ja będziemy świadkami pojedynku!
— Więc chodźcie jestem gotowy, — odrzekł Michał Wassalski.
Służący jego znajdujący się w głębi budynku słyszał wszystko.
Gdy czterej domowmicy wyszli z drewnianego domostwa, poszedł za nimi w niejakiem oddaleniu. Zdawał się być zakłopotanym o swego pana.
Noc była wspaniała, gwiaździsta, jasna.
Księżyc stał wysoko ponad błękitnym niebios namiotem i rzucał łagodne, srebrne światło na śpiącą ziemię.
Czterej zapaśnicy odeszli od domostma i obozowiska żołnierzy na znaczniejszą odległość i przybyli wkrótce na obszerną łąkę leżącą w blizkości rzeki. Tutaj zatrzymał się Grochowski.
— Możecie tutaj rozprawić się z so są, — rzekł, — to co zaszło pomiędzy wami, krwią tylko zmytem być może.
— Broń się Janie Sobieski! — zawołał Wassalski i w tej samej chwili zamigotała jego szabla w blasku księżyca.
Dwaj świadkowie nocnej walki usunęli się na stronę.
Sobieski wydobył również szablę.
Pałasze skrzyżowały się.
Wojewoda Michał Wassalski pragnął koniecznie skorzystać z tej sposobności pozbycia się nienawistnego rywala, użył zatem całych sił i zręczności, ażeby pokonać i zabić przeciwnika.
Jednakże Jan Sobieski był wyćwiczonym i odważnym szermierzem, który dzielnie parował ciosy swojego wroga i odpowiadał na nie znakomicie.
Cała ta scena miała dziwnie romantyczny charakter. Dwaj na uboczu stojący wojewodowie, którzy uważnie przypatrywali się walce, stojący w głębi sługa i dwóch walczących, których szable błyskały w świetle księżyca, stanowili pełen interesu obraz.
Nagle Michał Wassalski zachwiał się.
— Trafiony! pada! Jan Sobieski zwycięża! — zawołali obaj świadkowie, śpiesząc do upadającego.
— Jestem... zabity! — rzekł wojewoda.
— Pomściłem ojca i brata, — odparł Sobieski. — Niebo wydało wyrok! Dosięgnęła cię zasłużona kara, Michale Wassalski.
Wojewoda, który jeszcze szablę trzymał w prawicy, chciał się podnieść i raz jeszcze uderzyć na przeciwnika, ale już opuściły go siły. Z głębokiej rany w szyi płynęła krew. Upadł bezwładnie na ziemię. Dwaj wojewodowie uklękli przy nim. Służący nadbiegł z narzekaniem na widok swojego pana, który wyziewał ducha.
Tej samej nocy jeszcze Sobieski i Grochowski zastępując zabitego dowódzcę poprowadził wojsko w dalszy pochód. Wiśniowiecki zaś zajął się odwiezieniem zwłok poległego do jego zamku i sam towarzyszył zwłokom, ażeby zawiadomić wdowę o tem, co zaszło, oraz zapewnić, że pojedynek odbył się według form przepisanych przez zwyczaj.
Następnego wieczoru wóz wiozący zwłoki przybył do zamku, w którym mieszkała Jagiellona.
Gdy jej oznajmiono przybycie wojewody Wiśniowieckiego, tchnęło ją przeczucie nieszczęścia. Przystąpiła do okna swej komnaty i wyjrzała. Na dwo