Twarz Allaraby pozwalała się tego domyślać.
— Widzę, że twój język jeszcze jest w więzach, — rzekł z pogardliwym grymasem, — ale jesteś piękną, masz królewską postać i przyszłość może ci dać wiele, jeżeli nie zaniedbasz sięgnąć po to we właściwej chwili.
— Chciałam ci zadać pytanie.
— Otrzymasz odpowiedź, ale wprzód przystąp do miejsca cudów, ażebyś widziała, co może magik indyjski, który zbadał tajemnice egipskich kapłanów i osiągnął najwyższy stopień doskonałości!
Cichy śpiew umilkł.
Allaraba przystąpił do jednej dywanami pokrytej ściany i zrobił rękami ruch kołowy. W tej samej chwili wonna para zaczęła się wydobywać i gęstą mgłą go osłoniła.
Gdy mgła ta znikła, ściany już nie było.
Jagiellona znalazła się w wielkiej przytłumionem światłem oświetlonej komnacie, której filary i sufit przystrojone były wielkiemi różnokolorojwemi drogiemi kamieniami.
Widok, który się jej przedstawił, był czarujący i niezmierne czynił wrażenie. Zostawała pod wpływem tajemniczej potęgi. Allaraba znikł.
Na szczególnego rodzaju piedestałach z głów słoniów i tygrysów, stały brunatne posągi bóstw, których głowy były fantastycznie przybrane jasnemi i promieniejącemi drogiemi klejnotami których blask tem świetniejszym się zdawał, że w całej komnacie panował tajemniczy półcień. W głębi leżał kolos wykuty z ciemnego kamienia, przedsta wiający dziwną postać, która przypominała sfinksa. Spojrzawszy na głowę kobiecą, z której niby sploty włosów spuszczały, się węże, można było sądzić, ż oczy jej rzucają blask i poruszają się, a czarne, gładkie węże zdawały się także ruchome.
Nagle ukazały się przed patrzącą dwie postacie kobiece, ubrane w bardzo krótkie, lekkie złotem wykładane sukienki, a zresztą prawie nagie, niby, tancerki arabskie, wykonywające fantastyczny taniec. Obie były piękne, z twarzami i członkami opalonemi od słońca, miały czarne w długich kędziorach spadające włosy i prześliczną budowę ciała.
Obie bajadery kołysały się wdzięcznie i mile, poczem rozpoczęły upajający zmysły taniec, wabiąc pięknemi, czarnemi, zalotnemi oczyma Jagiellonę, uśmiechając się do niej, czarując ją.
Wszystko co widziała przed sobą, wywierało na Jagiellonie wpływ porywający, czarodziejski, tak że nie zauważyła, iż zwolna koło niej wydobywać się zaczęły z pod ziemi lekkie chmurki.
Oddychała upajającą wonią, która ją obejmowała powoli. Zdawało się jej, że brunatne posągi bożków schodzą ze swych piedestałów i łączą się z namiętnym tańcem bajaderek. Nie widziała że tuż za nią jak widmo, jak duch z innego świata ukazał się indyjski kapłan Allaraba, jak gdyby chciał się dowiedzieć czy odurzające wyziewy opium wywarły skutek.
Jagiellona zachwiała się... namiot zdawał się tańczyć dokoła niej... zdawało się jej, że bajadery porwały ją z sobą w pląsy.
Po chwili upadła na sofę i zaczęła wołać swego sługi.
W mgnieniu oka zniknęły bajadery, zagasły drogie kamienie, głęboka ciemność otaczała Jagiellonę, wołającą głośno na pomoc i starającą się wszelkiemi siłami panować nad odurzeniem.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/94
Ta strona została przepisana.
100
JAN III SOBIESKI.