Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/98

Ta strona została przepisana.
 104
JAN III SOBIESKI.

— Powiedzcie mi tylko jedno, — rzekła Sassa, odgarniając włosy z czoła, — gdzie ja tu jestem?
— W namiocie indyjskiego kapłana, Sasso! — odpowiedziała Delha.
Ślepa niewolnica przelękła się.
— W namiocie indyjskiego kapłana? — powtórzyła, — więc wy jesteście bajadery?
— Służymy wielkiemu Allarabie, który nas kupił od naszych rodziców. Jesteśmy Cyganki, — rzekła Ludyana, — a teraz ty do nas należysz, słowiku.
Sassa o mało nie zdradziła się ze, wstrętem, jaki w niej budziło miejsce, do którego została wprowadzoną.
— Musisz teraz tu zostać, — dodała Delha, — Timur jest czujny, ha! ha! ha! on cię nie wypuści!
— Czy Allaraba widział cię już? — zapytała Ludyana.
— Kapłan indyjski? nie!
— Lęka się go! — rzekła Ludyana do Delhy. Następnie zwróciwszy się do Sassy, dodała.
— Strzeż się go!
W tej chwili rozmowa doznała przerwy. Otworzyły się drzwi i ukazała się głowa Timura.
— Jest tutaj i nie śpi! — rzekł zadowolony.
Następnie przyniósł wody, różnych postraw i ciast i postawił to wszy stko przed dziewczętami.
Ludyana podawała ślepej niewolnicy jadło i napój. Sassa nasyciła głód i pragnienie. Nic nie mówiła, siedziała pogrążona w zadumie.
Po odejściu Timura, dowiedziała się Sassa z rozmowy dziewcząt, że służący kapłana był łotrem, którego się obawiały. Ale zarazem usłyszała także, że nie może mieć nadziei ucieczki, ponieważ drzwi ich izdebki były zawsze zamknięte, a Timur prawie ciągle ich pilnował.
A jednakże ani na chwilę nie opuszczała jej myśl, że bądź co bądź musi wydostać się z tego miejsca.
— Dziwi mnie, że Sassy dotąd jesz cze nie zaprowadzono do drugiego namiotu, — rzekła Ludyana.
— Allaraba powraca dopiero nad wieczorem, — odpowiedziała Delha.
Sassę przejęła instynktowna, niewypowiedziana obawa przed indyjskim kapłanem.
Po niejakim czasie, gdy się ściemniało, dziewczęta uprosiły cicho na sofie siedzącą Sassę, ażeby im zaśpiewała swoje piosnki i ślepa niewolnica uległa ich prośbom.
Tym sposobem Jagiellona wchodząc do namiotu, słyszała śpiew.
— Allaraba przyszedł! — szepnęła wkrótce potem Dehla, — usłyszałam gruby głos jego.
I Sassa także usłyszała ten głos, którego dźwięku nigdy nie byłaby w stanie zapomnieć.
Wkrótce potem wszedł Timur i zawołał obie bajadery do drugiego namiotu.
Ślepa niewolnica z Sziras pozostała sama w izdebce.
Gdy odgłos kroków ucichł, Sassa podniosła się szybko. Zaczęła rozpoznawać dotykaniem ściany i drzwi. Wszystko zdawało się być zrobionem z mocnego drzewa. Otworu okiennego widocznie nie było, a drzwi były silnie zamknięte.
Sassa z rozpaczą załamała ręce i wzniosła bladą twarz swoją ku niebu, błagając o ratunek i skarżąc się na swą niedolę.
— Uciec stąd! uciec... inaczej umrę! — szepnęła zrozpaczona, — muszę powrócić do Warszawy!... muszę ztąd