Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/99

Ta strona została przepisana.
105
JAN III SOBIESKI.

ujść, chociażbym to życiem przypłacić miała!
Po niejakim czasie Debla i Ludyana powróciły zmęczone i rzuciły się ciężko oddychając na posłanie. Mówiły o jakiejś damie, która była w namiocie i szeptały coś z sobą o indyjskim kapłanie.
Sassa nie uważała na nic, myślała tylko o wydostaniu się na wolność.
Nagle otworzyły się drzwi i wszedł Timur.
— Hej! skowronku! — zawołał, — mój pan chce cię zobaczyć! chodź!
I porwawszy Sassę za rękę pociągnął ją z sobą do tego dziwnego miejsca, w którem stały posągi bożków, świeciły się drogie kamienie i bajadery wykonywały taniec.
Tutaj, z rękami skrzyżowanemi na piersiach, oczekując na ślepą niewolnicę stał ponury Allaraba. Chciał się przypatrzeć tej, którą Timur mu sprowadził. Śpiew jej podobał mu się.
Timur sprowadził Sassę do słabo oświetlonej komnaty. Niepewne jej ruchy zdradzały dla bystrego oka indyjskiego kapłana, że była ślepą. Ale jej delikatna, smagłej budowy postać, jej piękna choć blada twarz, dodawały jej szczególnego powabu, który obudził łatwo zapalną namiętność Allaraby.
Timur przyprowadziwszy ślepą niewolnicę przed swego pana, oddalił się.
— Chodź do mnie, Sasso, skowronku z Sziras, — rzekł Allaraba do Sassy, która na dźwięk tych słów instynktownie się cofnęła, — pozostaniesz w moim namiocie i będziesz śpiewała! Śpiewasz pięknie! Podobasz mi się!
— Panie! — zawołał Sassa nagle, padając na kolana i wyciągając ręce do Allaraby, — panie, miej litość nad ślepą niewolnicą z Sziras! Pozwól mi stąd się oddalić! Puść mnie! Nie wytrzymałabym w tej klatce!
— To, zobaczymy, dziewczyno — odpowiedział Allaraba, — musisz mieć kochanka, choć jesteś ślepa, kiedy cię tak ciągnie do niego!
— Tutaj nie mogę zostać! Puść mnie, panie! Puść mnie! będę ci za to wdzięczną na wieki! — błagała Sassa załamując ręce.
— Głupstwa gadasz i dziecko jesteś! — rzekł Allraba podnosząc klęczącą.
Chciał ją pocałować, ale w tej chwi li Sassa odskoczyła, jak ukąszona przez żmiję.
— Nie dotykaj mnie! — zawołała.
Pierś jej wrzała oburzeniem i wstrętem. Nigdy jeszcze nie wyglądała tak, jak w tej chwili. Stała wyprostowana. Zmieniła się nagle do niepoznania. Była zdecydowana bronić się.
Pogardliwy uśmiech przebiegł ponurą twarz indyjskiego kapłana. Wyszedł i powrócił po chwili z srebrnem naczyniem, na którem leżała jakaś masa wyziewająca parę. Postawił to naczynie przy Sassie i oddalił się.
Ślepa niewolnica nie wiedziała, co się koło niej działo. Oddychała nasyconem niebieskawą parą powietrzem.
— Puść mnie ztąd! — wołała, — ulituj się, puść mnie! Umrę tu!
Nie było odpowiedzi. Otaczała ją, grobowa cisza.
Nagle zaczęło jej się wydawać, że ziemia kręci się pod nią i z przytłumionym krzykiem padła na dywan. Górna część jej ciała spoczywała na miękkiej poduszce. Nie wiedziała, gdzie była, zmysły jej zaczęły się mącić. Wydawało się jej, że ma piękny, wspaniały sen, który przejmował ją niewypowiedzianą rozkoszą, jakiej w