Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.
87
NA ROZDROŻU

»Ha! trudno
Patrzeć na takie pastwienie...
A ty psi synu!!!« »Hej! kto się tu żenie,
Temu pamiątkę ja sprawię,
Duszę paskudną,
Jak trzew wyciągnę mu z brzucha!...«
»O my się ciebie nie boim, ty zbrodniu!«
I wnet ta ciżba, równa ciemnej ławie
Bijącej wody,
Albo jak po dniu
Parnym, piorunna ta burza,
Pijana nurza
W pięściach przemocy pijanego jeńca —
Gody
Wyprawia, gody szaleńca,
Przegłucha!...

I skrzypki
Od razu zmilkły sosnowe;
Tylko ciemięga, miesiąc siwą głowę
Wsuwał do wnętrza izdebki,
Gdzie rozgwar chrypki
Łączył z wyziewem się wódki
I z tą pożółkłą, mglistą lampki przędzą
W szmat jakiś szary, cuchnący i lepki...
Tylko z topolą
Wiatr, jakby smutki
Siadły mu w końcu języka,
Zda się, przenika
Ścianę skargami — któż zgadnie nad czyją
Dolą?...
Nad nędzą ludzką!... Hej, żmijo!
Hej, nędzo!...