Przyjęli ją, cóż robić? toć to krew ich własna,
A przytem, gdy zarobi, wyrwie wszystkich z śmieci,
Sprowadzi ich do siebie, gdzie im gwiazda jasna
Do śmierci świecić będzie — i szedł w obce strony!
Namówion przez ajenta. Zawiodły nadzieje!
I tutaj nie jest cięższy żytni kłos złocony,
I jarzmo tu nie lżejsze i tu pot się leje!
Robotę jakąś dostał, gdyż tańszej jest płacy
Robotnik, sprowadzony z nędznej, polskiej wioski;
Pracował, że aż skóra schodziła od pracy,
I troskał się o swoich, że aż żółkł od troski.
Lecz trudno coś dla żony i dzieci odłożyć:
Zarobku w obcej ziemi było ledwie tyle,
By nędzny kąt zapłacić i samemu dożyć
I czekać, aż szczęśniejsze zawitają chwile.
Oj przyszły szczęsne chwile! Z chałupy pisali —
Pisali: »umarł synek«. Ha! cóż robić! Boże!
Łzę słoną otarł łokciem i pracował daléj —
Napróżno tu się żalić; cóż tu żal pomoże?
Wszak w tej tu obcej ziemi i w tej obcej chacie
Nie było żywej duszy — śród obcej rodziny,
Do którejby się zwrócił: Ej, posłuchaj, bracie,
Pisali: »umarł synek« — mój synek jedyny!
A zresztą płacz, narzekaj, wyrwij serce z łona
I pokaż je skrwawione; trudź się, że aż w trudzie
Oniemią zwiędłe usta — aż jęk wszystek skona;
Przemówią twarde głazy, nie przemówią ludzie.
Pisali: »żona chora; powracaj do domu;
Przed śmiercią chce się widzieć i pożegnać z tobą« —
Bo komuż raz ostatni ma otworzyć, komu
Swą duszę i swe serce, stargane żałobą?...
Ach! żona — droga żona! Tyle lat na świecie
Biedolił się z nią razem w mrozie i śród spieki,
I miałbyż nie powrócić i biednej kobiecie
Nie stulić sinej wargi, nie zamknąć powieki?
Opuścił więc robotę i dalej w swe strony,
O kiju, zarabiając, tak jak mógł, śród drogi;
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.
96
JAN KASPROWICZ