Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.
103
NA ROZDROŻU

Ona ciągle odpoczywa —
Chce wyciągnąć ręce,
A tu ręce jak skostniałe —
Ona odpoczywa...
Chce przemówić, a tu usta
Jakby niemowlęce,
Tylko jeden cięższy oddech
Z ust jej się wyrywa —
Widzi matkę: chce ją witać,
Ramiona otwiera
I przebacza ciężką winę —
Ona odpoczywa.

Siła przeszło gorzkich godzin,
Poranek już dnieje,
Siła przeszło, ona podróż
Zakończyła krwawą.
Wiatr już teraz od północy
Tak groźnie nie wieje
I już w martwe oczy śnieżną
Nie sypie kurzawą.
Nic jej zorze, co tak będą
Znów jasno świeciły,
I nic droga, której ślady
Znać po zawierusze.
Nic jej wierzby, co się teraz
Z za mgieł wychyliły:
Wypłakała już łzy wszystkie,
Wypłakała duszę —
Siła przeszło godzin ciężkich,
Poranek już dnieje,
Siła przeszło, ona podróż
Zakończyła krwawą.