Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.
149
TYPY

Niby król jaki, który tak w te pędy
Cały świat zmieni, w wszystko złe ugodzi
Twardą swą dłonią, że złe się rozpryśnie,
A szczęście nad wszystkimi, jak słońce zawiśnie...

A ten, co takie wszechwładne ma ręce,
Nie będzie chodził w pozłocistej szacie,
Ale, jak Chrystus, król królów, w stajence
Na świat ten przyjdzie, albo we warsztacie;
Nikt go nie pozna w tej powszedniej męce;
Choć jest kosztowny, jak złoto w dukacie,
Będzie wyglądał, niby miedź, a przecie,
Jak z zorzy, tak zeń blask się rozleje po świecie.

Głowę nad wszystkich będzie miał uczoną,
Że gdy swe ucho przyłoży do ziemi,
Usłyszy zaraz, co mówi jej łono;
A gdy do góry spojrzy oczy swemi,
Przeniknie zaraz tę górę złoconą,
To wielkie niebo... Nad księgi mądremi
W przeróżnych kołach całą młodość strawi,
A potem swą mądrością biednych ludzi zbawi.

Ha! któż to zgadnie — Boże! chroń od pychy!
Że ona nie jest tą wybraną matką?...
Z drobnej gałązki, z jakiejś płonki lichéj
Wszakże wyrasta silny dąb! Ostatkom
Sił nie sfolguje; jak ten chłopski, lichy
Koń, będzie w pługu chodziła, aż rzadką
Z ziarna swojego wychowa roślinę,
Co bujnym spełni kwiatem nadzieje matczyne.

Ona-ć, co prawda, może nie doczeka,
Aby za sprawą synowskiego dzieła,
Wyszła z tej doli, co łamie człowieka...
Ale cóż ona? W biedzie się poczęła,