O tak! mroczyło mu się! oj! mroczyło!
I język w gardle także stawał kołkiem.
Chciał nieraz mówić: »Dobrze-by to było,
Gdybyś tak Kasiu!...« chciał ją zwać aniołkiem;
Lecz zamiast tego tak się to zdarzyło,
Że zaczął piszczeć: »Kasia?! u młynarza,
Da! u młynarza Marcina...« »Rosołkiem« —
Wbrew mu się dziewka zaraz przekomarza —
»Kluseczki podlewają, wszędzie to się zdarza...«
»Ba! ba! i u mnie też na rosół starczy;
Mam chałupinę, niezgorszy ogródek,
Na pulchnej glebie, nie śród żadnych karczy;
Laczek w nim rośnie fiu! fiu! — aż się ludek
Cały dziwuje, aż z zazdrości warczy...
I gołębniczek... hoduję gołąbki,
Białe i czarne i pełne obwódek
Pstrych na tych szyjkach; same ci do gąbki
Polecą, na ich miąsku stępisz sobie ząbki...«
I nieraz laczek wciska jej do ręki,
Jako nad wszystkie kwiaty lak jest górą,
Bo to i w palcach, niby jedwab, miękki,
I w oko wpada tą swoją purpurą
I ślicznie pachnie... róży całe pęki
Niby tak wonią nie idą do nosa...
Czasem gołąbka przyniesie — ot, z córą
Starej Bartoszki chciał być co do włosa
Na dobre: tak mu nogi podcięła, jak kosa...
»Gołąbek« — mówi — »widzisz, ty Kasiulu, —
Niby tak w piśmie stoi — jest oznaką
Wielkiej miłości... Nie zadawaj bólu,
Da! »ożeń-że się«, nie bądź przecie taką,
Będzie weselej... będzie: lulu! lulu!
Mały gołąbku!...« — Ale to dziewusze
Było do śmiechu: »Daj ty spokój lakom
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/265
Ta strona została uwierzytelniona.
159
TYPY