I tym gołąbkom, powiedzieć ci muszę —
Lub — jeśli chcesz, to czekaj, może się i wzruszę...«
Tsia! kpiła sobie pocieszna bestya...
Ale on czekał; niby brał jej słowa
Tak »na doprawdy...« Aż tu roczek mija,
A z Kaśki naraz żona już Wojtkowa...
Szafrana wielka wzięła mankolia,
I jeszcze bardziej utracił na cerze —
Zżółkł i posmutniał i — gołąbki chowa
I lak hoduje... Czasem mu się zbierze
Na ambit: »jako« — mówi — »babom już nie wierzę!«
Wtedy, choć stary, przytupuje nogą —
Na przypomnienie; wyprawia przysiudy,
Aż się kolana stykają z podłogą,
Aż się na głowie włos rozwiewa rudy;
Bije się w pięty i skroń marszczy srogą,
Na karku ciasną rozpina koszulę,
Wyłupia oczy, drze się — bez obłudy,
Szczerze, jak słońce; wydzwania piosnule,
Jak kocioł popękany, lub świszczące kule...
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/266
Ta strona została uwierzytelniona.
160
JAN KASPROWICZ