Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.
221
DWAJ BRACIA RODZENI

Grosz z kieszeni, jak pyłek, ucieka,
Rozum w głowie, jak tęcza, przemija,
A braterstwo, zdrój miodu i mleka,
W gorzką zawiść zmienione — zabija!

Starszy bracie! miej spokój w tym grobie!
Wszak braterstwo, zdrój miodu i mleka,
Nie zmieniło w nienawiść się w tobie,
Tak, że człowiek zabija człowieka!...
Starszy bracie! w żywota wszak dobie
Zawsze stałeś od złego zdaleka!...

Ziemię-ś kochał, jak matkę rodzoną,
I w całego żywota wszak dobie
Lichu-ś złemu zamykał swe łono.
Przeciw twojej któż rzecze osobie,
Iżeś chodził za życia złą stroną?
Iże braknie spokoju ci w grobie?!

Hej! o dobrych ziemica ta święta —
A któż powie, żeś chodził złą stroną? —
W swojem wnętrzu, jak macierz, pamięta...
A i w ludziach żyjących też pono
Nie zaginie ich pamięć do szczęta,
Choć śnią dawno pod darnią zieloną...

»Starszy bracie!« tak szepcą wciąż ludzie —
»Nie zaginie twa pamięć do szczęta!
Jakoś żadnej nie służył obłudzie,
Jakoś nie znał, co droga jest kręta;
A gdy człowiek żył w trosce i trudzie,
Już z pomocą twa dłoń, jak najęta.

Już to« — mówią — »do ciebie nieboże!
Kiedy człowiek był w trosce i trudzie,
Tak bez wstydu, bywało, iść może;
Na biednegoś nie spuszczał, o cudzie!