Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/331

Ta strona została uwierzytelniona.
225
DWAJ BRACIA RODZENI

Tak ostygły przed czasem?... Nie w szmacie —
Ty byś kazał mi chodzić w robronie...

Chustki-ś sprawiał francuskie!... Dlaczego
Takeś zastygł przed czasem?... Nie w szmacie
Ja chodziła...« »Ty suko! niech strzegą
Czarci twojej golizny! Niech na cię
Wszystkie spadną morówki! Do złego
Kto mnie kusił?... co nocy... tu... w chacie?!!!«

»To dla synka...« »A! suko! niech spadną
Na cię wszystkie morówki, do złego
Żeś skusiła... Dla synka!... Oj! składną
Miałaś, suko ty, gębę... Weź tego —
Weź mi z oczu gadzinę szkaradną...
A!... zrób rozdział!... Niech czarci cię strzegą!...

Jedno panem być musi w chałupie!...
Masz to państwo!... Gadzinę szkaradną
Weź mi z oczu, inaczej rozłupię
Jako szczypę na dwoje!...« Aż zbladną
Mu te wargi, aż zbladną, jak trupie,
Gdy go w duszy te złości opadną...

A nie rzadko zjawiają się złości,
Aż mu wargi te bledną, jak trupie...
Dobrych myśli, spokojnych tych gości,
Nie powita snać młodszy w chałupie...
Hej! zapomniał braterskiej miłości —
Złe w nim siadło, jak w jakiej skorupie.

Ni mu żona dziś w sercu, ni dziécię —
Tak!... zapomniał braterskiej miłości,
Więc mu kołkiem stanęło już życie...
Dawniej z roli miał tysiąc radości,
Dziś i rola — jak gdyby na zbycie,
Rodzi kłosy, co pełne są — czczości...