Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/334

Ta strona została uwierzytelniona.
228
JAN KASPROWICZ

Takem zabił dwa wróble: przewróci
Pies się nawet od cepów... Bez winy —

Tak! bez winy nie jestem... Ba! szczerą
Mówię prawdę: Urzędzie! przewróci
Pies się nawet, a cóż tu dopiero
Marny wróbel... od cepów... Hm!... kłóci
Brat się ze mną — tak, kłóci: »Ty, sknero!
Tak cię ziarnko dla wróbli już smuci?...«

Mówił w żartach — oj! żarty są zdradne!
»Smuci ziarnko cię«, mówi, »ty sknero!«
Tak ja na to: »Braciszku!... tak, ładne
Masz-ci, mówię, dobytki, lecz spierą
Wnet ci skórę, gdy będą tak składne
Twoje ręce w rzucaniu...« Tak!... szczerą

Mówię prawdę, urzędzie!... Tak rzekłem:
»Już w rzucaniu twe ręce są składne!...
A masz prawo do tego?... Przed piekłem
Nie odpowiesz... za ziarno!...« Hm!... wpadnę
Tak na niego ze słowem tem wściekłem:
»Czyjeż«, mówię, »dobytki te ładne?

Czyby twoje?... Tak twoje, jak moje?...«
Wręcz tak wpadnę ze słowem tem wściekłem...
»Wszystko, mówię, tak moje, jak twoje,
Więc jednemu do ziarna« — tak rzekłem —
»Wara! wara!... Braciszku! nie boję
Ja się gniewu twojego... Tak siekłem,

Jak ty, mówię, to zboże, że wara!
Wara tobie jednemu!... Nie boję
Twych się gniewów!... Co?« mówię, »niezdara
Byłby ślepy, że rzucasz, jak swoje,
To, co wcale nie twoje... Człek hara«,
Tak powiadam — »na kogo? na roje!...