Wiesz, do dworu za naręcze chrustu
Kazał zanieść aż cztery talary,
Żeby tamtej niby umknąć kary.
Nie oddała... bo skądże brać tyle,
Tak się gryzła, aż poszła na mary;
I dopiero w swą ostatnią chwilę
Zaklęła mnie, bym oddał, na spokój w mogile.
Jam-ci odniósł... Bo cóż było czynić?
Choć żal było grosiwa serdeczny,
Że tak za nic!... Czyliż miał mnie winić
Duch nieboszczki, że spokój mu wieczny
Odebrałem?... Dziś i ksiądz bezpieczny
Leży sobie w czterech ścianach dołka
I na wyrok czeka ostateczny —
Pod lipiną, wiesz, wedle kościołka,
A grosz mój z wszystkiem innem poszedł w ręce Wołka.
Bo gdy zaczną raz zlatywać listki,
To tak rwią się, aż wszystkie opadną;
Naprzód bory wzięły podłe chłystki —
Takie juchy to-ci łacno zgadną,
Skąd zaczynać, by mieć pracę snadną,
Potem folwark poszedł za folwarkiem;
Zatrzymano tylko Dąbie, ładną
Zawszeć wioskę, ustrojoną parkiem,
Z pszenicą tak, jak złoto i ze żytem jarkiem.
A pan jeździł... Dopiero na końcu,
Kiedy umarł, to na dawne smugi
Sprowadzili jego zwłoki... W słońcu
To od srebra aż kapały cugi,
Gdy był pogrzeb... Pamiętam ten długi
Szereg księży, to światło gromniczne,
Tromnę, konie te w czerni i sługi
I to chłopstwo, niby mak rozliczne —
Żegnały-ć pono wszystkich pany okoliczne...
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/360
Ta strona została uwierzytelniona.
254
JAN KASPROWICZ