Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/402

Ta strona została uwierzytelniona.
296
JAN KASPROWICZ

Szastać tem ździebłkiem grosiwa; czas krótki,
A chłopak rośnie, starość niedaleka,
Pójść żebrać? kto wie, jaki los nas jeszcze czeka«.

XVII.
Tak mawiał Bartosz. Ale od zabawy
I on nie stronił, skrzypce on i tany
Lubił; sam czasem zakasał rękawy
I podjął skrzydła niebieskiej sukmany
I »okrągłego«, gdy sąsiad kochany
Żenił synala albo chrzcił córunię...
Rad też, gdy grajek rzępolił pijany,
Rzucał talarka: »Hej! na jednej strunie!
A graj-że mi od ucha, szubrawcze! kołtunie!...«

XVIII.
Lecz ucztowanie takie nazbyt rzadkie,
Ledwie raz na rok. Trudno, chłopskie drogi
Nie są tak kwietne i nie są tak gładkie,
Jak je gotują innym dobre bogi.
Kogo ujęła raz w swój uścisk srogi
Ta nędzna dola, ten, choć znajdzie chwilę
Słodkiego wczasu, rzuca wnet stan błogi
I w trud powraca i w codziennym pyle
Znów kroczy bez wytchnienia ku smutnej mogile.

XIX.
Wszak tu i rozkosz, jak się często zdarza,
Łatwiej popycha w przepaściste ścieki:
Naturę ludzką kałużą znieważa,
Zamiast oczyszczać srebrzystemi rzeki;
Gdy zakosztuje chłop jej raz na leki,
Na zapomnienie biedy i niedoli,
Ileż potrzeba sił mu, by na wieki
Nie wpaść w tę otchłań i, gdy serce boli,
Gdy troska piecze, kończyć w karczmisku z »mankolii«.