Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/448

Ta strona została uwierzytelniona.
342
JAN KASPROWICZ

XX.
Pali mię surdut niezdarty na ciele,
Gdy ujrzę łachman na plecach nędzarzy;
Widok głodnego gasi mi wesele,
Jeśli się kiedy w mem oku zajarzy;
Chleb staje w gardle, jak ogień mię parzy,
Dławi, jak stryczek, gdy pomyślę o tem,
Że czyjeś życie bez chleba się waży;
Ciepła izdebka zimnym zlewa potem,
Gdy wspomnę, że ktoś kończy na mrozie pod płotem.

XXI.
I z całej duszy złorzeczę porządkom
Świata, że ziaren przepełne ma spichrze
Dla jednych tylko, złorzeczę zaczątkom
Bytu, że nie znikł w chaosu prawichrze,
A tylko zrodził pokolenie, lichsze
Od nędznych płazów — bez serca; złorzeczę
Samemu sobie, że me skargi, cichsze
Od jęków świerszcza, nie dotrą, jak miecze,
Gdzie topią się we własnem sadle żądze człecze.

XXII.
Że nie mam siły, by wstrząsnąć słupami
Tego przybytku, gdzie kadzidła palą
W cześć samolubstwa, gdzie Moloch rękami
Pozłocistemi broni wstępu żalom
Wydziedziczonych; gdzie rozpusta, falą
Zbytku owiana, pieje sobie hymny,
Co w urąganie dla łez się krysztalą;
Gdzie przekosztownej ambry obłok dymny
Otacza jej nagości kształt — na nędzę zimny.

XXIII.
Że sam nie umiem podnieść się do czynu,
Coby kłos zrodził, jak ta płodna gleba,
I wydał napój dla tych, którym płynu