Chwaląc swój towar szorstką litanią
Schrypłych wyrazów, albo piaskarz bawi
Dzieciaki, »pia! pia!« wrzeszcząc, aż się oko krwawi.
LXVII.
Tu Wojciech Skiba, śmieszny w swojej nędzy,
Znalazł w izdebce schron Chattertonowy,
Do lotu chciałby wznieść się stąd coprędzéj,
Chciałby tchów świeżych dla płonącej głowy:
Życie go w ciężkie zakuło okowy,
A on daremnie szuka w sobie mocy,
Aby je zerwać... Piekącemi słowy,
Jak skry, gdy pożar gdzieś wybuchnie w nocy,
Złorzeczy swoim losom, swej doli sierocéj.
XLVIII.
Dziś go nie wabią mistrze w spokój płodni,
Którzy z uśmiechem szli przez burze świata,
Bez nienawiści w płomiennej pochodni,
Bez uwitego z skorpionów bata...
Jak błyskawica jego pieśń skrzydlata
W Lucyferowe obleka się dźwięki,
Szarpie i pali — jak wicher, co zmiata
Czerwone kwiecie z wonnej róży miękkiéj,
Jak ogień, gdy weń rzucą suche drzewa pęki...
XLIX.
»W tym chłodzie życia« — pisał — »w tym więziennym
Mroku snać wszystkie straciłem zapały;
Snać dziś już jestem podobien jesiennym
Szronom, warzącym bławat, pozostały
Z dawnej korony jasnej i wspaniałéj
Serdecznych uczuć... Snać-ci już do końca
Będę, jak człowiek, wiecznie strupieszały,
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/456
Ta strona została uwierzytelniona.
350
JAN KASPROWICZ