Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.
stręcza mi syna... Walek ino u niego przesiedzi... Tak coś knują... Pewnikiem przeciwko mnie...


MARYŚKA.
U niego, jak u niego, ale najwięcej u jego córki Małgosi... Powiadają wszędzie, jako jest z nią rozmaicie... Będziecie mieli synowę, która niby...


MIĘTA.
Nie będę miał synowej... Niema o czem gadać... Zresztą wstydby mnie było wchodzić we familiją takiego człowieka, co jest niby jak bankrut...


MARYŚKA.
Wtemci jest cała sprawa. Ja myślę, że z Walkiem nie potrzeba robić wielkich krętów; podciąć nogi Cierpikowi, tak ci już wszystko zrobione od razu... Sam Walek nie będzie przecie taki głupi, żeby miał sobie brać na kark córkę człowieka, który jest bez chudoby.


MIĘTA.
Głupi nie głupi... Znam ja go, że o majątki nie stoi... Jak raz postanowi, tak weźmie i w jedynącej koszuli... Ale jakby to ino najlepiej zrobić...


MARYŚKA.
Co za wielkie cuda!... W tej sprawie najlepszy jest Wróbel; samiście powiadali, że mu Cierpik jest sporo winien.


MIĘTA.
Marychna! ciebie ino ozłocić!... Daj nam Boże zdrowie!... Sam powiadałem, a teraz mi to na myśl nie przyszło... A no, ty mi tak siedzisz w tej mózgownicy i w sercu... Już to wy kobiety zawsze niby trochę