Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.
prędsze w każdej medytacyi... Nie co innego, ino trzeba będzie jutro pójść do Borzęcina.


MARYŚKA.
Po co ptaka szukać w polu, kiedy jest pod pułapem... Wróbla widziałam zdaleka w kościele, jest na odpuście.


MIĘTA.
A no, to trzeba wejść pomiędzy ludzi: tu i owdzie do szyneczku, może go i znajdziemy... Chodź Marychna...


MARYŚKA.
Toć niby razem nie pójdziemy: wy w jedną, a ja w drugą stronę; prędzej się znajdzie. Ja tak pójdę ku kościołowi. Pewnie został na litanii; opuszczać nie lubi...


MIĘTA.
A juści, znowu masz racyą... A spotkamy się tutaj, koło Cwancigera... Zapłacić muszę... Ku drzwiom. He! a jest tam kto? Zapłacić chcę... Wchodzi chłopiec, Mięta płaci, wstając.


MARYŚKA.
A ino jak będziecie go szukać po szyneczkach, to niech was chętka nie ciągnie za bardzo do szynkfasu...


MIĘTA.
Nie bój się... A jak pociągnie, to wypiję na twoje zdrowie i na nasze szczęście, Marychna... Chce ją chwycić wpół.


MARYŚKA odpychając.
Idźcie! idźcie!... sprawcie się dobrze, to wtenczas... Mięta odchodzi. Maryśka zabierając koszyczek ze stołu. Trzydzieści lat życia! roku, dziadu, nie dożyjesz, a przy dobytkach znajdzie się i dla mnie młody, choć mówią,