Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.
PIERWSZY Z GOSPODARZY.
A bodajeście zmarnieli, jak pies, za moją krzywdę... Odchodząc. Niech się dzieje wola Boża...


WRÓBEL.
Widzicie, robaszku! Taką człowiek dostaje nagrodę za swoją dobroć... Ale tak się już zawsze dzieje sprawiedliwym ludziom. Dzięka-ś ci, Boże i za to, robaszku... Więc tobie, robaszku, dwadzieścia i pięć talarów.


DRUGI Z GOSPODARZY.
Juści, dwadzieścia i pięć.


WRÓBEL.
Dobrze, robaszku, dobrze... A na co ci to potrzeba? Na krowę, mówiłeś, na krowę? Nie prawda?... Do trzeciego z gospodarzy. Wam, robaszku, czterdzieści... Czterdzieści talarów na rok, na cały rok, to, mój robaszku, uczyni z niewielkim procencikiem sześćdziesiąt talarów. Zjawia się Maryśka. A! Marysia? co ja to widzę...


MARYŚKA.
Szukam was po mieście. Miałabym do was interes.


WRÓBEL.
Troszeczkę poczekaj, robaszku; ino z tymi tu skończę... Do jednego z gospodarzy. A więc na cały rok, to uczyni z niewielkim procencikiem sześćdziesiąt talarów. A i koni dasz, jak będzie potrzeba; pomożesz zwieźć do stodoły tę odrobinę żyta, co człowiekowi świeci na polu.


TRZECI Z GOSPODARZY.
A bójcie się żywego Boga! sześćdziesiąt za czterdzieści.