Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.
WRÓBEL.
Prawda, robaszku, prawda. Jest takie przysłowie: Cudzego nie pragnij, swego we psią nie daj — choćby nawet w święto.


MIĘTA.
Dobrze na tem wyjdziecie; zagarniecie rolę Cierpikową; Miemcy teraz kupują grunta na wszystkie strony, odkupią, żeli nie dziś, to jutro, zarobicie ładny grosz, abo może i ja sam nabędę...


WRÓBEL.
Nie ma co gadać, robaszku; nie ma co gadać; pójdę zaraz do »folcyera«[1] i zrobię, robaszku, jak potrzeba. Z Panem Jezusiczkiem. Odchodzi.


MIĘTA.
Niech wam tam Pan Bóg dopomoże we wszystkiem.


MARYŚKA.
Z Panem Jezusem! A niech wam się tam poszczęści.


MIĘTA.
Tak! widzisz, Marychno!... O psie, Cierpiku! Buntujesz syna przeciwko mnie, aby się sprzeciwiał mojemu ożenkowi... Zazdrościsz mi grosza!... Pójdziesz na żebry, co ci się już dawno należało. Chcesz się wkręcić w moją familią przez swoją poćciwą córkę... A! poćciwa jak ty!... Chodź, Marychna! wypijemy sobie jednego na to nasze szczęście. Odchodzą.


ZASŁONA SPADA.




  1. Komornik sądowy.