Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.
tyle. Zaleję czy nie zaleję, zawsze będę wiedział to, co wiem; a wiem to, że syn Mięty ma się ku waszej córce i że takiem prawem wszystko pozostanie we familii.


CIERPIK.
Jak jeszcze raz wspomnicie o tem, tak sobie pójdę.


KOŚCIELNY.
Nie bądźcie zaraz taki pyszny, bo i ja shonornieję, a co prawda, to prawda!


CIERPIK.
Niech taką prawdę wcierniasty!... Nibyście człowiek mądry, a nie potraficie sobie ułożyć w swojej mózgownicy, że z tej mąki chleba być nie może... Stary Mięta oszalał... Żeni się... Zaleca się jak ostatni rozpustnik do tego tłuka, co go wiatr przygnał do nas, Bóg wie jedyny skąd i po co? Gruntu Walkowi nie da. Stary oszalał i nie ma tego dnia, aby nie bluźnił przeciw Najwyższemu i przeciwko ludziom... Ciekawość, dlaczego nie ma go dzisiaj w karczmie... Prawda! jest na odpuście w mieście... Ale powiadam wam, że ino go słychnąć tutaj... Patrzcie! patrzcie! o wilku mowa, a wilk włazi do obejścia... Pijaniuteńki i do tego z muzyką... Za sceną słychać gwar i muzykę. Ludzie, wracający z odpustu, wypełniają karczmę. Mięta wchodzi, mocno podchmielony, na czele grajków i tłumu.


MIĘTA wchodząc do karczmy.
Hej-że! wy muzykanty, hej! wy darmozjady! Roztasujta się, jak możeta... Ty niby, z piekła Bartek, usiądź tu naprzeciwko pani oberżyściny, a ty, basisto, przycupnij, gdzie ci się ino żywnie podoba. Bez jednego dziury w niebie nie będzie; abo ty smyczyskiem wywijasz, abo nie, to wszystko jedno, kij abo drewno!...