Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.
może do boskiej chwały... Niedawno jeszcze ochfiarował kilka funtów wosku na świecie.


CIERPIK.
Wszystko to z ludzkiej krzywdy.


KOŚCIELNY.
Nie posądzalibyście.


CIERPIK.
Nie posądzam, ino mówię prawdę.


JAGNA.
Co? nie chciał czekać?...


CIERPIK.
Chciał, nie chciał, co cię to obchodzi?...


JAGNA.
Jakto?... Czy to nie idzie o moją krwawicę?... Czy to ja nie harowała, aż mi się oczy tuliły od tych wszystkich ciężarów?


CIERPIK.
Nie będą ci się tuliły.


JAGNA.
Dałby Bóg, żeby człowiek już raz mógł wytchnąć na stare lata. Ciągle w polu, nie ma żadnego wyręczenia.


CIERPIK.
Nie będziesz potrzebowała już więcej chodzić na pole, kiedy ci tak ciężko... Widać, nie jesteś warta, że cię ta święta ziemia nosi, kiedy ci tak ciężko na niej pracować...

Poza oknem słychać wołanie: Cierpiku! Cierpiku! chodźcie ino na chwilę! Cierpik zabiera kapelusz i wychodzi.