Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.
ODSŁONA CZWARTA.


Scena przedstawia pole pod koniec żniw. Na przodzie pokosy i kilka snopków, ustawionych w mędel. W dali kopy powiązanego zboża i łan jęczmienia nieścięty. Na ostatnim planie widnieje jezioro Gopło, a wśród niego wznoszą się ruiny Myszej-wieży i kolegiata Kruszwicka.

WALEK sam, nachylony nad pokosami, uwiązawszy snopek, stawia go do mędla.
E!... tak!... ale na kogo ja pracuję?... Na to ścierwo, co przyszło tu ze świata na moje nieszczęście! Zrywa kłos, rozciera go w ręce, zdmuchuje plewy. Ładne ziarno... Ciężkie... Sypkie... Biorąc w usta. Mączyste... Nie chciałem iść wiązać... Mówię sobie: »Po co?... To i tak nie będzie moje...« Ale mnie coś pcha do tej roboty... Widno, przyzwyczajenie... Prosty człowiek to-ci już zawsze stworzony do pola... A co ja będę robił, gdy nie będę miał pola? Mam iść na fabrykę... Nie! Nie!... Tatusiu! abo moje życie abo twoje!... Ale co ja grzeszny człowiek myślę?... Powiadają, że złe ma największą władzę w południe... Czemu oni tak smutnie śpiewają? O tej burmistrzance śpiewają, której się rodzony ojciec utopić kazał — za grzech!...


W dali słychać przeciągły śpiew wracających z pola żniwiarzy. Grupa, złożona z kilku osób obojej płci, z grabiami,