Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
KOŚCIELNY.
Na nic wam się to nie przyda, wszystko iść musi wedle prawa. Ksiądz zagniewany jest bardzo — powiada: »W żadnej parachfii się to nie dzieje, co w jego: syn zabija własnego ojca, dziewczyna różańcowa chodzi za stodoły i potem jeszcze odbiera sobie życie, którego sobie nie dała...« Za wychodzącą. Nie chodźcie. Nie chodźcie, to na nic! wszystko musi iść wedle prawa.


CIERPIK.
Niech takie prawo!...


KOŚCIELNY.
Bezbożny człowiek jesteście! Pożegnam was; muszę iść do tego Mięty; jakiś pogrzeb będzie; zawszeć sobie życia sam nie odebrał, a ino uduszony został przez rodzonego syna... Zostańcie z Bogiem!... A folcyer jeszcze nie był? Wróbla widziałem we wsi... Zostańcie z Bogiem. Wychodzi głównemi drzwiami.


CIERPIK sam.
I to wszystko przez ciebie, ty nieszczęsny człowieku!... Katowałeś ją!... Wypchnąłeś ją z domu!... Obszedłeś się z nią gorzej, aniżeli z psem!... Gadziny się nie wygania z chałupy. Gadziny się nie wygania z chałupy, a ja wygnałem swoją własną krew!... O dziecko moje jedyne!... A czy ja mogłem pomyśleć, że taki będzie koniec?... Mówiłem sobie w duszy: »niech pójdzie w służbę, dopóki moja złość nie przeminie...« Nie śmiałem oczu podnieść na ludzi, jako w naszym rodzie nie było nigdy żadnej hańby!... A mawiał mi ojciec nieboszczyk, kiedym miał ślubować: »Nowe rozpoczynasz życie! wielki na siebie bierzesz obowiązek; pamiętaj, abyś zawsze żył po bożemu ze swoją... A dzieci chowaj podług przykazania: jak zobaczysz, że twój syn, abo twoja córka grzeszy ręką, tak utnij