Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.
HANUSIA. Nie byłam frajerką
żadnych Wasylów... dzwonników... Po haściach
ani leszczynach z tobą nie chodziłam —

niecierpliwie

jakie masz prawo? Gadaj!


CZEPIEC.Jakie prawo?
takie mam prawo, że mi się chce ciebie.


HANUSIA, która tymczasem założyła ciupagę na swojem miejscu — drwiąco.
I! raz się owsa zachciało koniowi,
ale po ziarnku wróble go rozniosły.
Wiesz: takie prawo każdy ma na świecie,
tylko, że ja tu nie dla wszystkich jestem.


CZEPIEC.
Ja cię miłuję... Samaś mi przed rokiem
obiecowała, że pójdziesz na życie
ze mną, z Wasylem, a teper mnie zwiedłaś!
Zdradę przebaczam... Czarnodunajeccy
i Chochołowscy wiedzą, że w me gniazdo
cudzy zaleciał ptak — a niech on zdechnie! —
przecież to pisklę, które się wykluje...


HANUSIA.
Ty mu chrobaczków zbierać haw nie będziesz.
Mówię: umilknij!


CZEPIEC pokornie.
Mołoduszko moja!
Jak moje własne u mnie się wypierzy.


HANUSIA śmieje się.
Hahaha! ha, ha!