Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
Hanuś! podaj rękę —
jeszczem ci wcale nie wróżyła...
Hanusia podaje machinalnie rękę.
Salka, przyglądając się dłoni.Idzie...
idzie... do okna... puka... puść, dziewczyno!
Ciemne włosy, liczko blade...
Idzie... idzie... czy na zdradę?
Jako smerek w halnym lesie,
tak on niesie
szumnie, dumnie
głowę swoją...
Patrząc jej w oczy.
Hanuś! odpowiedz: czy patrzałaś kiedy
w błękitne oczy? czy gładziłaś kiedy
bieluchne liczko i czarniutkie włosy?
miękkie, błyszczące?...
Wróży dalej, śledząc linie na dłoni.
Ta kreseczka,
co tak przecina tę drugą?... Śmierć... Boże!
To być nie może!...
Wróży dalej.
Idzie... idzie... już się tuli...
jest śpiewanie: luli! luli!
radość... szczęście...
i zamęście?...
Nie!... śmierć i zdrada?... Nie! coś się nie klei
dzisiejsza wróżba...


HANUSIA odciąga rękę.
Dajcie spokój!... patrzcie,
bardzo się boję... Jeszcze ja w tem życiu
takiego lęku nie miewałam...