Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.
ŁĘTOWSKA.
A godnie?


HANUSIA jak wyżej.
Ej! nic godnego... O śmierci... o zdradzie —
i o czerwonej plamie, jak od miecza...
Strach mnie.


ŁĘTOWSKA.
Bóg wiara a nie wróżba.
Mała przerwa, w izbie atmosfera przygnębienia.
Wchodzą: Stanisław Łętowski, Marcin Radocki, rektor pcimski, i gromada gazdów.


RADOCKI, lat około sześćdziesięciu; twarz ascetyczna: pół ksiądz, pół klecha.
Pokój Chrystusów waszemu domowi —
i niech też będzie jedność między wami:
bo już na chmurach idzie »On« i wszelkie
ujrzy go oko i upadną przed nim
ci, co przebili Baranka, i wszystkie
cieszyć się będą ludzkie pokolenia
i będą wszyscy braćmi. Amen.


ŁĘTOWSKA.
Amen.
Radocki i gazdowie witają się z kobietami i Czepcem.


ŁĘTOWSKI.
I ja też powiem »Amen« — kiej tak chcecie...
Choć mi się widzi, że jest tu dokument,
jako żydowie i szlachta...
Zwraca się do gazdów.
Niech siędą,
jako tam mogą: na ławie, na skrzyni...