Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.
Zagadując.
Ale wiesz, ten Jordan...
Ha! ha!


ZDANOWSKI.
Zuzannik! tchórz! ten świniobrzuchy,
zajęczonogi pyszałek biskupi
w juchtowe buty schował swoją pychę,
zgraję — owczarzy usłyszawszy zdala...


NAPIERSKI niemile dotknięty.
Zgraję — owczarzy?
Nagle, udając wesołość.
No, ty mój — Joszua!
przepraszam, Mojsze! Drogi panie Mojsze!
Czyś się zamienił w słup soli, jak żona
twojego imci prapraszczura Lota?
Wszak mi się widzi, iż żoną nie jesteś,
a tylko mężem swojej mądrej Sury...
Miałeś zatańczyć, zaśpiewać majufes!
Wiesz, że jest po czem i śpiewać i tańczyć!
Czy ci się nogi nie trzęsą? — Masz dzieci?


MOJSZE.
Jasny pan hetman żartuje...


NAPIERSKI.
Samsonów
chybaś nie spłodził, ani Absalomów.
Ginąć nie będą ani pod gruzami
filistyńskiego kościoła, zapewne,
ani na własnych zawisnąwszy włosach
gdzieś na gałęzi...


MOJSZE przerażony.
Oj! oj!