Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.
mnie, com się zamknął w tym czorsztyńskim grodzie
i z garstką wiernych rzucałem tą ręką
głazy na wojska waszych twardych wrogów,
choć między nimi mogłem — syn królewski —
jak paw się puszyć, opływać we wszystko,
czego-by tylko zapragnęła dusza,
przyzwyczajona — panować?


ŁĘTOWSKI.
Wierzymy...
Ino, że u nas gazdów ten obyczaj:
My-ć z Panem Bogiem bardzo i nie bardzo:
zmówimy pacierz, a jak człek nagrzeszy,
to się i czasem wyspowiada. Przecie
jedno jest dla nas największą świętością:
święta przysięga!... Ruszym na wyprawę
poprzez przełęcze, granie i pustacie,
przez straszne żleby i kolczaste wirchy,
tak przysięgamy na wierność. My wiemy,
że kto ma zamiar niedotrzymać, w drodze,
nim się spodzieje, jak głaz spadnie z turni
na wieki wieków... Przejasny hetmanie!
zamek czorsztyński wysoki i stroma
jest krzesanica, na której się wspina —
Dunajec pod nim szumi wieki wieków!
Zwrócony do Radockiego.
Panie Radocki, dajcie krzyż!
Do Napierskiego.
Przysięgasz,
jako nam wiary dochowasz?


NAPIERSKI machinalnie, jakby z rezygnacyą.
Przysięgam,
jako że wiary dochowam.


ŁĘTOWSKI.
Do śmierci?