Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.
CZEPIEC.
Ha! pójdę... Lecz proszę:
zostaw nas, panie, na zamku. Junacy
mogą się łatwo zbuntować... Chcą zostać
przy waszym boku, a waść ich wypędzasz.
Zostaw ich, panie, na zamku.


NAPIERSKI.
Zostawiam.
Czepiec pokłoniwszy się, odchodzi głównemi drzwiami.
Napierski sam, ręką pociera czoło w zadumie.
Zda mi się prawie, że stałem się piłką,
którą podrzuca ten tłum...
Po chwili.
Hm!... Łętowski
niedźwiedź, lecz szczery...
Przechadza się po sali, potem staje, opiera się o krawędź stołu.
Po chwili wchodzą Hanusia Łętowska i Salka Nieznana.


HANUSIA, prowadzona przez Salkę, wszedłszy głównemi drzwiami od dziedzińca, wyciągając ręce, wyrwawszy je Salce.
Janosik!
Cofa się, napół nieprzytomna, prawie bezwładna, słaniając się.
Królewski,
jasny pułkownik!... królewski pułkownik!...
Po chwili, po cichu, nawpół do siebie.
A kto kołysać będzie nasze dziecię?!
Po chwili.
Królewski, jasny pułkownik!...


NAPIERSKI ku drzwiom na prawo.
Hej! służba!
Do Hanusi.
Upadasz z drogi, a i strach przebyty
z panem Biczyńskim...