Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.
okaleczałem na szkolarskiej ławie,
dlatego tylko prawo i bezprawie
za przyrodzoną mają tu konieczność,
ponieważ wzrok ich, uwiązłszy snać wieczność
na martwych głoskach butwiejącej księgi,
z poza katedry nie widzi potęgi
złotego tronu... Ty, królewskie dziecię,
tak wzdyć rozumuj: na to są na świecie
ciemiężyciele, aby ciemiężeni
wywarli na nich swą pomstę... Nie zmieni
nic tego prawa: kto krzywdę posieje,
niech zbiera krzywdę...


NAPIERSKI.
A jeśli nadzieje
zwiędną przed czasem? Jeżeli skrzywdzony
padnie, nim zemsty dopełni?... Fatalność
chodzi drogami człowieka... Przed chwilą
obdarty żydek, tutaj, w tej komnacie,
wspomniał, tak sobie, nie wiedząc, co czyni,
pieśń konających — »Awinu malkenu« —
i ja... zadrżałem... Dlaczego?


SALKA.
Boś tchórzem!


NAPIERSKI.
Nędzna żebraczko! skąd-że ta bezczelność?


SALKA.
Mam tutaj prawo być nawet bezczelną,
jeśli potrzeba: — Jestem twoją — matką!


NAPIERSKI.
Matką?!... Łżesz podle!... nigdym ja swej matki
nie widział w życiu!...