Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.
wielkie się rodzą cnoty lub występki —
śmierć albo życie... Ty, będąc na służbie
tego, co w oczach twoich jest przeświętem
i nietykalnem, a co z tej przyczyny,
że jest przeświętem, gardzić winno środkiem,
plamiącym ludzką naturę — ty, panie,
żeś się zapomniał, doszedłeś do celu,
który wyprawy twej jest uwieńczeniem:
masz w swoim ręku tę twierdzę zdobytą
prędzej, niż może wziąłbyś ją uczciwie...
I ci się także — widzisz — zapomnieli —
jeśli tak zechcesz — i szli bronić tego,
co dla nich zawsze będzie równie świętem
i nietykalnem. I oby tak było
na wieki wieków! Inaczej wy wszyscy
musielibyście zginąć, jak chrabąszcze,
które w majowy wieczór, na przydrożu,
lada przechodzień rozmiażdża swą stopą...


JAROCKI.
Mości Napierski! Nie jestem ci wrogiem,
acz na śmierć wiodę twe męstwo rycerskie
i twoją wiarę w to, co choćby nawet
ze zapomnienia wyszło, zawsze będzie
grzechem i winą...
Wchodzi Mojsze z Surą i czterema żydkami.


MOJSZE z chlebem i solą, wraz z towarzyszami ubrany odświętnie, kłaniając się.
Wielki jenerale!
My biedne żydki...
Wskazując na Surę i żydków.
To jest moja Sura,
a to są nasi żydkowie...


JAROCKI.
I owszem.