Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.
Zwracając się do Łętowskiego, Radockiego i reszty.
Bracia!
Proszę — przebaczcie!....


ŁĘTOWSKI do Napierskiego.
A cóż wam przebaczać?
Na śmierć idziemy, jakby na wesele,
miecz pal i słupy wcale nam nie straszne.


HANUSIA budząc się z odrętwienia.
Miecz, pal i słupy?! dla kogo? dla kogo?
Dla Janosika i dla mego ojca?!
Do Jarockiego.
Ty ścinać będziesz?... ty będziesz nabijał?
Ty będziesz wieszał? — zbrodniarzu!


NAPIERSKI do Jarockiego.
O, wybacz
ten głos rozpaczy!...


HANUSIA z zaciśniętą pięścią.
Zbrodniarzu!


NAPIERSKI.
Bądź cicho,
cicho, ty, dziecię...


RADOCKI.
Nie bój-że się o nas!
Pójdziem odważnie, wszak my chrześcijanie:
jak katakomby była nasza dola —
dość było czasu nawyknąć do śmierci...


HANUSIA napół nieprzytomna, do siebie.
A kto kołysać będzie nasze dziecię?
Napół szeptem.
Hej! uleciał oreł,
ku słońcu się rzucił