Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.
JĘTKA.
Jabym mu w oczy spojrzała —
i w śmiech tak głośny — hej! ażby się przeląkł.


PSZCZÓŁKA.
Jabym go, wiecie, szarpnęła
za to powrósło.


BŁĘDNY OGNIK.
A jabym — jabym
miała ochotę wyciągnąć mu słomkę
z tej rozczochranej głowy!


KALINA.
I ja też może
wyszłabym z swego ukrycia,
gdyby nie jedna bardzo dziwna sprawa...
Wiecie:
gdy tak się tłukł po wykrotach
i po oślizłych kamieniach,
zaklął na naszą królowę,
że mu nie daje spokoju...
Pewno się kocha w nim!
Dzieją się rzeczy na świecie — — —
O wilku mowa, a wilk oto w lesie!
Słyszycie fujarki głos?
To on!...
Zaraz mu echem odpowiem.
Naśladuje fujarkę.


JEDEN Z BŁĘDNYCH OGNIKÓW.
A daj-że raz spokój!


KALINA.
O!... Któż to mówił, że nic się nie lęka?
Wchodzi