Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.
Do Doktora.
Przepraszam, pan niby,
mówią, lekarzem?... A co też leczycie?


DOKTOR.
Duszę.


WOJTEK podejrzliwie i drwiąco.
E? duszę?... A powiedzcie mi też,
co tak, hań! patrzcie, lezie po tem niebie?


DOKTOR.
Jakiś obłoczek...


WOJTEK.
Ejże?! Mnie się zdaje,
że to jest szkapa, która wczoraj padła,
wiecie, Kubowa... A powiedzcie mi też,
co to tam świeci nad nami?


DOKTOR.
Tam? księżyc.


WOJTEK.
Prawda... A wyście byli na księżycu?


DOKTOR.
Raz się wybrałem w tę podróż nieszczęsną
i zawisnąłem w powietrzu, pomiędzy
niebem a piekłem.


WOJTEK.
E!? To mnie się lepiej,
wiecie, powiodło — bo ja, wiecie, byłem
na samym wirchu księżyca.


DOKTOR nie spostrzegłszy się.
Co? kiedy?