Rzecz niepojęta, pewnie znak choroby:
Dźwięk, jak ów promień, i do celi wnika,
Lecz chociaż uszy ma ręka zamyka,
By zamknąć serce, gdzież znajdę sposoby?
Przebrzmiał dla ucha, rośnie w serca głębi,
A nawet kształty przybiera pochwytne:
Rozparł się w wnętrzu, lecz ciałem, co ziębi.
A teraz dzieło straszne podejmuje,
Całe me wnętrze, dotąd życiem szczytne,
Zmienia w mogiłę, co — myśli i czuje.
IX.
Codziennie słyszę, rano i wieczorem,
W modlitwie wspólnej łączą się więźniowie:
Naprzód ksiądz roni słowo im po słowie,
Ale ich serca czyż stoją otworem?
A potem głosów ćwiczonych doborem —
I tej nauki są tutaj maestrowie —
Podnoszą śpiewy... Ale któż mi powie,
Że i ich dusze płyną pieśni wzorem?
Nieraz do szpary gdy nadstawiam ucha,
Mniemam, że płazem wije im się z wnętrza
Pieśń, zamiast wzlatać na promieniach ducha —
Że słyszę szepty: »A gdzież ty, o Boże?!...«
Może ich dusza nad serce me świętsza,
Może to syk jest mój własny... A! może!...
X.
Religia łączy, bo stąd jej nazwisko;
Więc, gdy się porwie rzeczy ludzkich przędza,
Trzeba naprawić i — wołają księdza,
Niechaj połata stargane siecisko.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.