Tym snom srebrzystym, jak przędze
Mgieł, które w lekkie otulają chmury
Zioła, w miesięcznej promieniące wstędze?
I córy ziemskie — i córy
Śmiertelnych złożą na mchów pościel miękką
Ciał swoich śnieżność i lica purpury:
Lekki wiatr ciepłą swą ręką
Gładzi im czoła i czarne ich sploty,
W krzewach rozkoszną szeleszcząc piosenką;
A przez liściaste namioty
Tumani księżyc swych blasków koroną,
Aż im się serce rozpływa z tęsknoty.
I białe wznosi się łono,
Pokryte siatką niebieskawych żyłek,
Ujęte w róży pękówkę czerwoną:
Jak toń, gdy przyjdzie dnia schyłek,
Gdy gdzieś za krańcem świata słońce znika,
Traci powoli żar słonecznych bryłek —
Jak blednie lustro strumyka,
Tak się ich źrenic ściemniają kryształy,
Tak im się zwolna oko w sen zamyka.
I śnią... jak fale, jak wały
W głębin swych wnętrzu marzą o poranku,
Co zdrój rubinów wyleje wspaniały —
Jak te źródliska w traw wianku,
Tak one, strojne w róże i lilie,
Śnią... śnią o szczęściu, o tym bóstw kochanku:
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.