I tam w anyże i tam w zapach mięty
Bogate wrzosy.
I tam w słoneczne strzelają niebiosy
Przegibkie palmy; i tam, pełne ziarna,
Gną się ku ziemi zapłonione kłosy —
Praca nie marna.
I tam źrenica, jako węgiel czarna,
Skrzy się u dziewczyn, twarz — winna jagoda,
A krok tak lekki, jak, gdy z krzewin sarna
Wybiegnie młoda...«
∗
∗ ∗ |
I Eliezer okiełzna wielbłądy,
Przez garb przewiesi wypchane bukłaki
I tak je zwróci, strojne w złote rządy,
W dalekie szlaki.
Ale mu troski, jak niewczesne ptaki,
Osiędą duszę: jakiego wyboru
Użyć, by pańskie zadowolić smaki,
Uniknąć sporu?...
W takich to myślach pod mury Nachoru,
Co w Abramowej ziemi spoczął, biały,
Zbliży się chwilą, gdy w blaskach wieczoru
Skąpan świat cały;
Gdy, zdjęte ciszą, palmy ledwie drgały,
Kiedy się czasem wokół wiatr zakręci
I kochanice senne, sam ospały,
Wargą ponęci;
Kiedy zapachy świeżych sianożęci
W czar się zlewają z cynamonów wonią