O grona pełne i soczyste
Z winnic Engaddi!... Podniebienie
Jak łechcą waszych kras płomienie,
Rubiny jagód rzęsiste!
Pochwycę owoc i strumienie
Wcisnę do świeżych ust kielicha,
Ale z goryczy krtań wysycha,
Z goryczy pierś ma ach! wydycha
Kłęby ogniste!...
Jak w miękkim piasku głaz przydrożny,
Który rozpiekły skry słoneczne,
Tak olbrzym legł na łono mleczne,
Rozżegnion w ogień niezbożny.
I zemsty miecze obosieczne,
Co wrogów sercom i źrenicom
Iskrzą się grozą, strachem świécą,
Oddał wraz z sił swych tajemnicą
Dziewce nałożnej...
Hej! Filistyni! Przyszła chwila,
Słodkiego przyszedł czas rachunku!
Co nie wykonał tłum w rynsztunku,
To wydołała — Dalila!
Zdrada w rozkoszy pocałunku,
Bezwładna słabość w jej uścisku:
Hej! Filistyni, na wrzosisku
Pochwyćcie pszczołę! w łąk łożysku
Schwyćcie motyla...
I tak go zmogli... Koniec pieśni?
A z nią czyż koniec i nadziei?...
Coś mnie napoił w Ramat-Leji
Potokiem z zęba cieśni,
Kiedym zapragnął w suchej kniei« —
I strzaska harfę — »wróć mi siły!« —
I schwyci słupy dwa, pochyły,
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.