Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

Orły w przepaściach zadrżą, jak osiki,
I łania, przerażona w lotnym biegu staje.

I prorok ręką zasłoni swe oczy
Od onych blasków i, na pół przegięty,
Słucha, jak rozkaz, w piorunach poczęty,
Do jego wnętrza, niby żar, się toczy,
Jak go biczuje gromowymi pręty,
By szedł pomiędzy braćmi podnieść głos proroczy.

Odporny duch ich i bezbożne czyny
Zatrzasną przed nim niegościnne wrota;
O pomstę w niebo krzycząca sromota
Skroń mu pokala tej samej godziny,
Gdy przed nich rzuci, niby garście błota,
Kałużę ich podłości, odpadki ich winy.

Ale nie taki cel boskiego męża,
Aby się lękał przed obelgą tłumu,
Co, jak kłos z ziarna, odarty z rozumu,
Na swych najlepszych dobywa oręża:
Śliny śród wargi syczącego szumu,
Lub głupstwa, które bardziej truje, niż jad węża.