Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

III.

W ziemi Telabib, u twardych wybrzeży
Chebarskiej rzeki, w niewoli dziedzinie,
Ezechiel ręką ku pojmańcom skinie
I, zaryknąwszy nakształt rannych zwierzy,
Gdy strzał samotną nawiedzi pustynię,
Spożyje chleb i w ciżbę proroctwem uderzy.

I wielka groza owładnie ich duchem:
Z zapalczywością w wrzącej krwi i oku
Skoczą dokonać pomsty na proroku,
Związać go sznurem, skrępować łańcuchem,
Na wstyd go podać śród zbitego tłoku
I zamknąć przeniewiercę we więzieniu głuchem...

Lecz w wieszczem słowie większa jest potęga,
Niż w złościach tłuszczy: nad rozżartym ludem
Ezechiel cudów zapanuje cudem,
Skrą, co się w wnętrzu z bożych skier wylęga
I nieskalana jest powszednim brudem —
Tą skrą, co patrz! w swój rydwan najzaciętszych wprzęga.
 
»Stójcie« — tak prorok krzyknie ponad tłumem —
»Gniew wasz, jak burza, zerwałcsiędaremnie[1],
Waszą on duszę zakryje w swą iemnię[2],
Lecz prawdy Pańskiej nie zgasi i szumem

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – zerwał się daremnie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – ciemnię.