Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

Tam, gdzie Libanon kraje ciemne chmury,
Gdzie Jordan ciężkie fale, pełen smutku, wlecze...

Rychło go powiódł w przybytek rozpusty,
Gdzie posiew grzechu plenną znalazł rolę,
Między dwie siostry, pomiędzy Aholę
I Aholibę, różanemi usty
I białą piersią biorących w niewolę
Wsze zmysły i łamiących je, by zeschłe chrósty.

I oko moje spostrzegło makaty,
W Tyrze dzierzgane przekunsztowne wzory;
Od krwi czerwieńsze sydońskie bisiory,
Złotych wezgłowi taki skarb bogaty,
Że zbytkowniejszej nie znajdziesz komory,
Choć przeszedłbyś od końca do końca przez światy.

W alabastrowych krużach światło płonie,
W złocie na czasze kadzielnic przekutem,
Cyzelowanem pierwszych mistrzów dłutem,
Kłębią się w dymy najprzedniejsze wonie,
To lecą w górę przędziwem rozsnutem,
To na dół opadają w ciężkich mgieł robronie.

A na wezgłowiach miękkie ciała leżą:
To Aholiby i Aholi ciała;
Żar od nich bije, oko iskrą pała,
Zęby do śmiechu głośnego się szczerzą,
Piersi falują — żądza się rozlała
Po członkach, nieodzianych skromności odzieżą.

Na okół łożnic zalotników zgraje:
Assyryjczycy i młodzieńcy z Kohy,
W hyacynt strojni, zmiatający prochy
Jedwabnistymi płaszczami, o staję
Błyszczący złotem — tłum rozrzutny, płochy,
Co duszę razem z kiesą za uciechę daje.