Górskiej rzeczułki rozigrana fala:
»Bądź królem ziemi! o bądź królem ciała!«
I innym ogniem znów się mistrz rozpala.
I był jak żeglarz, którego łódź mała
Jest w środku morza, między dwoma prądy,
I drży, gdy jasna jej gwiazda nie pała.
Lub jak wędrowiec, którego wielbłądy
Między dwie rajskie zawiodły oazy:
Którąż z nich wybrać? nazbyt trudne sądy!
A wtem znów z niebios bez plam i bez skazy
Spływa na pierś mu światłość wyzłacana
I znów, jak złoto, dźwięczą mu wyrazy:
»Synu! nad ziemię!... Słuchaj swego Pana
I ojca swego, a pogardź szeptami,
Które cię kuszą, to szepty — Szatana!«
A więc nad ziemię! Ku niebu! Skrzydłami
Ducha czystemi popłynie ku onej
Głębi, co tak go blaskiem słońc swych mami.
I weźmie z sobą ludzki ród, zbiedzony
Żądz i trosk ziemskich gniotącemi juki,
By zbawiającej doznał tam obrony.
I taka będzie treść jego nauki:
Co jest doczesne, niech zgina swe szyje
Przed tem, co wieczne! Górskich rzek rozhuki
Głuchną, gdy piorun ze grzmotem się wije,
Bo rzeki — ziemskie, a grom — głosem nieba...
Orły — po niebie, dołem pełzną żmije.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.