Wszystka namiętność i ciała potrzeba
Niechaj ustąpi przed niebieskim celem,
Ach! nawet żądza powszedniego chleba...
Wtem zaczął łaknąć... Nadziemskiem weselem
Pojąc wciąż ducha, dla ciała nie chodził
Za leśnym miodem i pożywczem zielem.
I zdało mu się, że go Szatan zwodził,
Że naokoło szepcą skały zdradne:
»Rozkaż głazowi, by się w chleb przerodził!
Rozkaż, boś królem; masz berło wszechwładne,
Które jest — z nieba!... Chcesz przemienić ludzi?
Przemień i głazy, do zmian więcej snadne«.
I wnet w nim Szatan święty gniew rozbudzi:
I rzecze prorok: »Odstąp precz odemnie!
O chleb się dzienny syn boży nie trudzi!
Widzisz tych kruków zlatującą ciemnię?
Wszakże nie sieją, ni w gumna zbierają,
A jednak żyją!... O, kusisz daremnie!
A owe lilie, które płaszcze mają
Stokroć piękniejsze, niż Salmona szata,
Czy tę jedwabną tkankę same tkają?
Idź, gdzie cię czeka pomrok i zatrata!
Idź precz! Mym chlebem to słowo jest boże,
A me królestwo nie z tego jest świata!...«
A oto z twarzą, jak czerwone zorze,
Płomieniejące boleści płomieniem,
Że ich początek, słońce, pada w morze,
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.