Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

Tłum, jako fala, a on ruchem ręki,
W górę wzniesionej, uciszy jej szumy
I sam rozpocznie w ton szeleścić miękki:

»Błogosławieni, którzy cierpią z dumy
I kłamstwa bliźnich, kamienne urazy
Spłacając chlebem...« I słuchają tłumy:

Przykazań bowiem Mojżeszowe głazy
Innemi dotąd nauczały słowy:
»Oko za oko! krew za krwawe zmazy!«

A on im mówił: »To jest zakon nowy,
Abyście swoje miłowali wrogi
I nałożone ponieśli okowy...

Idźcie spokojni śród ciernistej drogi,
Gubiąc źrenice między błękitnemi
Chmur osłonkami, tam, skąd promień błogi

Spływa na ziemię i tchnieniami swemi
Złe jak i dobre zarówno ogrzewa.
I będzie boże królestwo na ziemi,

I uczujecie, jak wam raj dojrzewa
We waszych sercach!!...«


LUCYFER.

Przyjdą takie chwile —
Ja, com rozkazał z świadomości drzewa

Jeść człowiekowi, że przez to w mogile
Świat się słoneczny zatopił, oczami
Patrzę jasnemi w tę przyszłość —, gdzie sile

Twojej dobroci, która ich tak mami,
Ufając szczerze, będą w wrogów matnię
Padać narody... »Niech on się nad wami« —