Zapewne dumał nauczyciel młody,
Dlaczego ludzi rozprzęgły zakony,
I jakby wspólne zgotować im gody.
I tak, myślami i drogą znużony,
Gdy się przybliżył pod mury Sycharu,
Usiadł na stopniach cysterny, ochrony
Szukając w cieniu przed strzałami skwaru.
I oto palmy rozpuściły włosy
Nad tą postacią, tonącą śród czaru
Rozkosznej wiosny. Dołem kwietnie wrzosy,
Na które słońce zlewa ogień złoty,
A tam, ponad nim, błękitne niebiosy
Porozpinały szafirów namioty.
W jasne, przeźrocze, niezmierzone dale,
Kieruje dusza swe natchnione loty.
I zdało mu się, że w rajskim krysztale
Zatopił serce i że dusza wzrasta
W nadziemskim czarze i w nadziemskiej chwale...
A wtem, od strony niewiernego miasta,
Bosa i z krużą miedzianą na głowie,
Jakaś ku studni zbliży się niewiasta.
I Mistrz wnet ku niej zwróci się i powie:
»Pozwól mi napić się z twojego dzbanka,
Pragnę, a w drogi dopiero-m połowie«.
I zadziwiona tem Samarytanka:
»Azaż żydowi pić z nieczystej kruże?«
Rzecze, pańskiego zmierzywszy baranka.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.