Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

I wół i osioł zginają kolana
Przed tchnieniem boskiem, którem drżą przestworza!
Wszystka przyroda rozpoznała Pana,
Co berło dźwiga nad lądy i morza!
Gdy Sprawiedliwość, rodzicielka boża
Nowych porządków, w łachmanach się zbliża,
Żywioły rwią się z ukrytego łoża,
W jej cześć ich nuta, jak błysk, leci chyża,
A tylko ci ją wloką do stóp swego krzyża!...

Miłość się rodzi! Miłość w żłobie leży!
Patrzcie, słoneczne otwiera oczęta!
Na wargach uśmiech wypoczywa świeży,
I pełen woni, jak łąka nieścięta!
Miłość się rodzi! Zrywają się pęta
I lód topnieje, który serca ścina!
Jak tajemnica wiosny niepojęta,
Miłość się rodzi — bez plamy Kaina,
A czyjeż to tam echo jej poród przeklina?!...

.................
.................
.................
.................
.................
.................
.................
.................
.................

Spieszcie, heloci, głodni, choć swą ręką
Złoto w chlamidy dla sytych dzierzgacie!
Spieszcie, oddani w moc liktorskim pękom,
Wy, co falerno w czasze nalewacie,
Gdy senatorów tłum w biesiadnej szacie
I w róż koronach z tej rozpusty rzęrzy!