Cierpienia chęć mnie opuszcza,
A skrzydła rosną tęsknocie.
Chciałabym szeptem trawy,
Która kiełkuje z pod ziemi,
Opiewać nieśmiertelność
Ustami dziękczynnemi.
Chciałabym puchem kwiecia,
Obsypującym czereśnie,
Żywot uwielbiać wieczysty,
Niezmilkłe nucić mu pieśnie.
Chciałabym lotem jaskółki,
Przybywającej z za morza,
Wznieść się w Twój Raj objawiony,
Gdzie władnie żądza-li boża.
Zbawczą jest siła boleści,
Lecz większą moc ma w sobie
Pragnienie nowego życia,
Wyrosłe na życia grobie...
Tak rzekła Marya z Magdali, zachwycona jasnością twarzy Chrystusowej, a Tomasz, który był niewierny mówił:
Dotykam się Twej rany,
Bo chcę mieć znak widomy,
Że nie jest złudą Twa miłość,
Co ma ogarnąć ogromy.
Spoglądam w Twoje oczy,
Wolne od śmierci przesłony,
Bo chcę w nich wyczytać spokój,
Idący na świata strony.
A z poza Twojej Golgoty,
Z za granic zmartwychpowstania,