Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

Oto hyena, co się cielskiem kładzie
Na życie słabszych, na ich pierś wygasłą,
I, nachłeptawszy krwi się w jawnej zdradzie,
Podnosi w górę swą szyję opasłą
I, potrząsając grzywiastą szczeciną,
Urąga echom pieśni, co z za grobów płyną.

A one-ć echa słodkie, jak poszumy
Bagczysarajskiej kroplistej fontany,
A pełne woni, jako róż tych tłumy
Z nad brzegów Wilii, piaskiem wyzłacanéj;
Czyste, jak dźwięki tej myśliwskiej dumy,
Co szła na jary i na żytnie łany,
A promienniejsze od gwiazd miliona,
Co strzegą nieszczęśliwych dzierżaw Palemona...

A ich potęga, jako ryk tej fali,
Co się rozbija o skały Judahu;
Jak druzgot murów, gdy ramię ze stali
Wstrząsa słupami zdradzieckiego gmachu;
Jak owy płomień, gdy się Konrad pali
I z świadomością, która nie zna strachu,
Samemu bóstwu wypowiada wojnę
I gardzi tem, co nizkie, i tem, co spokojne...

Pieśń twa umilkła, a złowieszcze wycia,
Zrodzone z piersi, wydętej trucizną,
I do naszego przypełzły ukrycia
I owładnęły ziemią, ongi żyzną
W rycerski zapał i pogardę życia...
I zaczęliśmy bluźnić świętym bliznom,
Urągać grobom, co skryły w swe wnętrze
Co w ludziach jest największe i co jest najświętsze.

I zaczęliśmy lizać krwawe dłonie,
Zbrojne w żelazo, i upadać plackiem,